Jeśli ktoś chce się porządnie zmęczyć i przeżyć mega przygodę, mieć kontakt z dziką naturą to bardzo polecam te zawody 😉. Zapraszam do galerii zdjęć i dodam jeszcze tylko, że dzięki uprzejmości Piotrka Mogi, który pożyczył nam kamerę Go-Pro 😉 i Waldkowi Małolepszemu, który zmontuje nasze nagrania będziemy mogli obejrzeć relację filmową 🎬📽🎞 już wkrótce 😊.
Bardzo dziękuję mojej rodzinie, która wspiera i podziela moje zainteresowania, jeszcze raz Wojtkowi za kawał dobrej roboty, trenerowi https://www.facebook.com/jakubadam.coach za przygotowanie do zawodów, całej grupie Sparta Ultra Team bo to fajni ludzie 😊.
No i naszym sponsorom klubowym, którzy dbają o to byśmy mogli startować w fajnych ciuchach i nie tylko 😉.
III etap to bieg górski 🏃⛰, który wiódł z Polańczyka zielonym - dzikim, pustym i zapomnianym 😊 szlakiem. Na biegu cały czas towarzyszył mi Wojtek Jokiel, któremu jestem bardzo wdzięczny. Kiedy jesteś z dala od ludzi w ciemnym lesie dobrze mieć do kogo się odezwać 😉. Na biegu czułem się naprawdę dobrze i miałem wrażenie, że z kilometra na kilometr jeszcze się rozkręcam. Na ok 3 km przed metą udało się dogonić i wyprzedzić jeszcze 2 zawodników, którzy po etapie rowerowym mieli sporą przewagę 😉.
No i META 🏁, ona zasługuje na oddzielny akapit 😉. Umiejscowiona na szczycie Smerka (1222m n.p.m na zachód od Połoniny Wetlińskiej). Ciemna noc 🌑🌙, mgła 🌫, wiatr 💨 i cisza, którą nagle przerywa dźwięk dzwonka 🔔 i okrzyki radości czekających na mecie Magdy (zdążyła się samotnie wdrapać 😉) i organizatora całej tej zabawy – Daniela https://www.facebook.com/WatahaBieszczadyExtremeTriathlon. Uściski 🤗, szampan 🍾, medal 🏅, gorący kubek herbaty 🧋 i co teraz…. no tak, teraz trzeba zejść do Wetliny na parking 😊. Także po 39 km biegu na deser 5,5 km zejścia tym razem już w trójkę, po drodze tylko noc i odgłosy rykowiska (wooooww).
Ostatecznie zajmuję 15 miejsce na 28 startujących (ukończyło 25) z czasem 15:33: 05 (według mojego zegarka) pokonując dystans 220 km i 4455 m przewyższenia siłą własnych mięśni 😉.
Duży kubek (a nawet dwa 😉) zupy pomidorowej w strefie zmian, ubranie suchych ciuchów i wyruszam na mój ulubiony etap rowerowy 🚴. Tak.. kocham Bieszczady a 178 km na rowerze pozwoliło mi długo obcować z tą zieloną krainą 😊. Pogoda nie rozpieszczała bo 12 stopni i przelotny deszcz nie były bardzo komfortowe ale to i tak najpiękniejszy dzień z całego weekendu 😊. Trasa liczyła 2 pętle, a na nich ciągłe podjazdy i zjazdy - od Polańczyka poprzez Wołkowyję, Czarne, Lutowiska, Ustrzyki Górne, Wetlinę, Terkę i wjazd na 2 pętlę poprzez Baligród, Cisną i z powrotem do Polańczyka.
Na pierwszych kilometrach miałem okazję spotkać prawdziwego wilka 🐺, który przebiegł mi drogę, a mój znajomy widział nawet niedźwiedzie 🧸 😊.
W tym miejscu muszę bardzo mocno podziękować mojemu supportowi, czyli Magdzie, Wojtkowi, Maji i Zosi 😉, którzy dbali o mnie na całej trasie rozpieszczając pysznym jedzeniem 😉. Raz wpadała zupa pomidorowa 🥣, raz buła z serem 🥪 czy naleśnik z nutellą 🥞. Support mógł jechać samochodem 🚗 i w bezpiecznym miejscu zatrzymać się i wesprzeć zawodnika.
Wataha Bieszczady Extreme Triathlon 2021
W sobotę 18 września 28 śmiałków, w tym nasz zawodnik Łukasz Grycman stanęło na linii startu I edycji górskiego ekstremalnego triathlonu. Start tej niezwykłej imprezy rozpoczął się o godz. 5 rano w Polańczyku.
Jak było? Przedstawi Łukasz 😉.
I etap to pływanie 🏊, jakże one było epickie 😉. Do wody wskakiwaliśmy w zupełnych ciemnościach przy muzyce zespołu Tołhaje do filmu Wataha (z obowiązkowymi bojkami asekuracyjnymi) a kierunek pływania wyznaczały łodzie ratownicze z reflektorem, którego i tak z poziomu wody nie było za bardzo widać 😊. Temperatura wody ok 16 stopni, więc całkiem przyzwoita, bo cieplejsza od powietrza, które miało ok 11-12 stopni. To niesamowite przeżycie i wielka frajda. Dystans do przepłynięcia okazał się trochę krótszy od zakładanego i wyniósł niespełna 3 km.