Ja od razu po biegu zbierałem się do domu, Dominika natomiast oczekiwała na dekorację.
Kilka minut przed startem spotkaliśmy jeszcze dwóch Leniwców: Pawła i Jarka, których gorąco pozdrawiam 😃. Chwila rozmowy z chłopakami, ostatni łyk wody, zrzucenie z siebie bluzy i marsz na start. Ustawiłem się w miarę możliwości blisko czołówki stawki, Dominice poleciłem to samo, ponieważ w samym lesie jest dosyć ciasno i wyprzedzanie w tłumie ludzi może być kłopotliwe. Ostatnie chwile przed startem, wspólna rozgrzewka, przemówienie Burmistrza Trzebnicy, odliczanie od 10 do 0... i ruszyliśmy.
Odebraliśmy numery startowe w biurze zawodów, chwilę pogadaliśmy, rozdaliśmy trochę wizytówek naszego klubu, zrobiliśmy parę zdjęć i ruszyliśmy na rekonesans trasy w ramach rozgrzewki. Od kilku dni było dosyć ciepło, więc warunki na trasie okazały się niezłe... zero śniegu a ilość błota ograniczona do minimum. W dniu startu pogoda również była bardzo słoneczna, warunki do biegania były wręcz idealne.
W sobotę rano pojechałem więc zdeterminowany do Trzebnicy sam. W drodze otrzymałem informację od Dominiki, że jednak organizator dopuścił ją do biegu i dołącza do mnie. Wrócić niestety już nie mogłem ale na szczęście po wielu zawirowaniach Dominika dotarła na miejsce.
Fot: Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowa
Pierwsze 500 metrów po asfalcie, podczas których miałem wrażenie, że wyprzedzili mnie wszyscy startujący 😕. Po wbiegnięciu do lasu jednak większość z nich przekonała się, że rozpoczęła za szybko i to ja zacząłem ich powoli mijać 💪.
Fot: Przemek Dubiński - Biegiem Przez Świat
Dominikę straciłem z oka już na początku, pomyślałem, że pewnie już jest z przodu a dodatkowo po pierwszej pętli potwierdziło się to, co podejrzewałem - usłyszałem od jej mamy, która nam kibicowała, że Dominika jest przede mną 😃.
Fot: Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowa
Brawa dla niej, tym bardziej, że jeszcze dzień wcześniej była pewna, że w ogóle w tym biegu nie wystartuje. Przepis na sukces opisała później tak:
"dzień wcześniej jednak musisz zrezygnować,
wypić 2 kieliszki wina, whiskey. Po 4h snu
rano wstajesz, sprawdzasz e-maila a tam...
wiadomość, że jednak możesz biec...."
A więc zapamiętajcie wszyscy i praktykujcie 😂.
Kobiety SPARTY to naprawdę duża siła!! Tydzień wcześniej przecież Paula i Ewa również znalazły się na pudle. Miejmy nadzieję, że dobra passa zostanie podtrzymana przez resztę sezonu, bo prawdziwe biegowe wyzwania dopiero przed nami...
Wracając do biegu... po chwili rozpoczęły się podbiegi i zbiegi o różnym kącie nachylenia - mniejsze i większe, łatwiejsze i trudniejsze. Jako punkt docelowy ustawiłem sobie dotarcie do ostatniego zbiegu każdej pętli, bo tam to już sama przyjemność 😋 - około 400 metrów zbiegu, na którym zawsze udało mi się kogoś wyprzedzić. Tam moje prędkości chwilowe dochodziły do tempa 3:05 min/km więc naprawdę można było poczuć wiatr we włosach.
Autor tekstu: Waldek Małolepszy
W tej przyjemnej atmosferze bez żadnych przygód na trasie dotarłem na metę biegu z czasem 47:20, co pozwoliło na zajęcie 49 miejsca spośród 553 zawodników. Czas okazał się dla mnie najlepszy spośród 4 edycji, w których brałem udział więc mogę być naprawdę zadowolony.
Dominika również na mecie już była, ukończyła z czasem 46:07. Pogratulowaliśmy sobie i po chwili okazało się, że w kategorii kobiet zajęła 2 miejsce OPEN 👈👈.
Z tego co wiem, moje zdanie na temat tej imprezy podziela również Tomek "Czendo", który tak samo jak ja od kilku lat w tym biegu brał udział. W tegorocznej edycji jednak go zabrakło z powodu kontuzji. Ale za to miała towarzyszyć mi Dominika. Jak się jednak okazało dzień przed biegiem, nie może wystartować, bo nie ma nadanego numeru... gdzieś się zapodział przelew?? 😟
Dzisiaj wracamy pamięcią do wydarzeń ostatniej soboty 16 lutego, kiedy odbył się VII Cross Trzebnicki.
Jest to bieg na dystansie 10km i jest jednym z tych biegów na które wracam bardzo chętnie i każdego roku od 2016 włącznie. Powód jest prosty... bieg nie jest nudny bo nie jest płaski i daje niezły wycisk. Impreza odbywa się w pięknej scenerii na terenie lasu Bukowego w Trzebnicy, który swoim pofałdowaniem powoduje, że naprawdę można się tu zmęczyć. Suma przewyższeń na trasie to około +/-265 metrów. Nie przeszkadzają mi nawet 3 pętle, które trzeba pokonać.