sparta ultra team home
sparta ultra team home
11 kwietnia 2024

PRAGUE HALF MARATHON 05-07.04.2024r. - relacja Radka Ertela

"Zupełnie subiektywne spostrzeżenia ze spartańskiej wyprawy do Pragi"

 

Najpierw był konkurs na najlepszy doping podczas półmaratonu Aleją Dębów Czerwonych w Wieruszowie. Biorący udział w biegu zawodnicy zadecydowali, że to my jesteśmy zwycięzcami i wygrywamy „przejażdżkę” autobusem.

Później były mocne przemyślenia gdzie by tu jechać, ale kiedy Krysia „rzuciła”, że 6 kwietnia jest półmaraton w Pradze, decyzja zapadła niemal natychmiast.

Miejsca w wygranym autobusie zapełniły się bardzo szybko i zanim się zorientowaliśmy już w nim siedzieliśmy ( że tak sobie pozwolę zarymować) 😊.

Zaczęło się bardzo spokojnie.

Każdy usadowił się na swoim miejscu i niespełna godzinkę po wschodzie słońca ruszyliśmy na zachód.

Pierwszym etapem naszej podróży była dolnośląska wieś Łagiewniki, gdzie miał czekać na nas przewodnik Maciej.

Czekał.

No i się zaczęło 😊

Tego dnia czterdzie…. – o przepraszam – czternaste urodziny obchodziła Karolina, więc po złożeniu jej życzeń, wręczeniu prezentów i odśpiewaniu tradycyjnego STOOO-LAT zostaliśmy poczęstowani - całkiem przypadkowo zabraną na pokład autobusu -  cytrynówką.

Dużym nietaktem byłoby nie wspomnieć, że częstowani byliśmy wielokrotnie.

Ja usiadłem „niestety” obok Filipa i jego PIERSIÓWKI, więc już po chwili stosowałem jakże potrzebną mi ( ważę niemal 100 kg) dietę owocową, która polegała na tym, że: raz cytryna, raz gruszka, raz cytryna, raz gruszka. Zastosowanie tej diety mogło mieć później poważne konsekwencje w postaci śmierci w metrze, ale na szczęście wyszedłem z tego bez szwanku😊.

Cała podróż przebiegała sprawnie, w przemiłej i wesołej atmosferze i już po chwili byliśmy w stolicy naszego południowego sąsiada.

Teraz przyszedł czas na pakiety startowe, no bo przecież nie przyjechaliśmy się tu bawić, tylko biegać.

Odbiór pakietów przebiegł bardzo sprawnie i po zjedzonym obiadku popitym pysznym czeskim piwem z ogromną pianą, rozpoczęliśmy popołudniowo-wieczorne zwiedzanie pięknej Pragi. Nasz przewodnik stanął na wysokości zadania. Pokazywał nam najciekawsze miejsca i z dużym znawstwem i profesjonalizmem nam o nich opowiadał. Późna pora zwiedzana miała swoje plusy, ponieważ Praga nocą jest bardzo urokliwa.

Końcówka naszej piątkowej wycieczki była dla mnie bardzo ciężka. Efekty diety owocowej już dawno minęły, ale nie wziąłem ze sobą moich dwóch najlepszych przyjaciółek - kul, i przy zejściu po trzystutrzynastutysiącachsześciusetosiemdziesięciusiedmiuschodach kolano odmówiło posłuszeństwa.

Na szczęście został ze mną Robert i w jego towarzystwie przeszkoda w postaci schodów została pokonana z uśmiechem na ustach. Na dole mieliśmy problem, w którą stronę skręcić, ale po telefonie do Ewy wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Na pytanie, w którą stronę skręciły ( zapewniam, że były w tym miejscu tylko dwie możliwości czyli w lewo i w prawo) Ewa oświadczyła, ze na 100% poszły….prosto😊. Po chwili wszelkie wątpliwości się rozwiały, bo zauważyliśmy wracające po nas dziewczyny i razem bezpiecznie dotarliśmy do metra a później do hotelu Pivovar, gdzie wszyscy zmęczeni trudami zwiedzania grzecznie poszli spać.

Rano świezi, zwarci i gotowi wyruszyliśmy na start półmaratonu, bo przypominam, że jednym z celów kilkunastu uczestników wycieczki było przebiegnięcie 21097 m.

Pogoda pomimo złych prognoz zapowiadała się dla biegaczy dość optymistycznie. Było ok.16st. i zachmurzone niebo, ale…. nie uprzedzajmy faktów.

Jeśli dobrze liczę, to wystartowało 14 członków Sparta Ultra Team i 2 nieczłonków. Jak na 50 osobową wycieczkę może się wydawać, że to nie za dużo, ale przecież wsparcie mentalne jest nie mniej ważne jak przygotowanie sportowe. Matematyka podpowiada, ze na każdego zawodnika przypadało 3,18 wspierających go kibiców, więc nie ma najmniejszych wątpliwości, dlaczego w tak dobrej formie ukończyli ten morderczy bieg, ale……nie uprzedzajmy faktów.

A fakty są takie, że 10 minut po starcie chmury się rozstąpiły i rozpalone promienie słoneczne spadły bezlitośnie na biegnących zawodników. Temperatura podskoczyła najpierw do 22 st. a później już tylko rosła czyniąc ten bieg bardzo trudnym i wymagającym.

Nasi Spartanie dobiegli do mety w komplecie i, jak już pisałem wcześniej w bardzo dobrej formie. Na uwagę zasługuje fakt, że swój udany debiut na dystansie półmaratonu zaliczyli Justyna i Damian. Ważną informacją jest też osiągniecie Damiana Dyducha., który był najlepszym Polakiem podczas tych zawodów. Co prawda trochę kręcił nosem na swój wynik, ale …wybaczamy mu to 😊.

Że nie było to łatwe niech świadczy fakt, że w oficjalnym meldunku podano, że ponad 100(!!!) osób potrzebowało pomocy medycznej. Sam naliczyłem kilkanaście takich przypadków, kiedy szedłem wzdłuż trasy aby powitać Krysię. Denerwowałem się mocno, bo widząc jak trup ścieli się gęsto martwiłem się, że Jej jeszcze nie ma. Na szczęście okazało się, że przypieczony praskim słońcem zapomniałem, ze jest czas brutto i netto. Kiedy do tego po dłuższej chwili doszedłem w oddali ukazała się moja pierwsza żona i dziarskim krokiem, z uśmiechem na ustach przemierzała ostanie kilkaset metrów trasy.

Kiedy dotarliśmy do umówionego miejsca czyli….Orlenu, no bo gdzie w Pradze można się umówić jak nie na Orlenie. Na Hradczanach?! No przecież oczywiście, że nie. Tak więc kiedy dotarliśmy do w/w stacji paliw czekała na nas cała ekipa Sparty i głośnymi okrzykami przywitała ostatnią, ale szczęśliwą Krysię.

Podczas powrotu do hotelu byliśmy dość widoczną i słyszalną ekipą. Kilkunastoosobowa grupa rozbawionych i roześmianych ludzi w jednolitych charakterystycznych koszulkach zwracała uwagę szczególnie w metrze. Ale spokojnie. Wstydu nie przynieśliśmy.

Po odświeżeniu się zbiórka w recepcji i ruszamy na dalszą część zwiedzania stolicy Czech.

W końcu nie spotkaliśmy się tu dla przyjemności😊.

Maciek bardzo bał się, że 50 osobowa grupa będzie mu się rozłaziła i będzie trudna do ogarnięcia, ale daliśmy radę i wszystkie przejazdy, zmiany stacji i przejścia przebiegały bardzo sprawnie. Nasz przewodnik znowu dał radę i bardzo sprawnie oprowadzał nas po Pradze. Ubolewał trochę, że nie może nam ( z przyczyn czasowych) opowiedzieć wszystkiego co by chciał, ale w sumie bardzo dzielnie to znosił😊.

Wieczorem trafiliśmy do Browaru Staropramen i tam, znowu w przemiłej atmosferze degustowaliśmy lokalne piwo. Pani browarniczka, która coś tam do nas mówiła była bardzo groźna, ale nie zrobiło to na nas większego wrażenia i bez większych przeszkód raczyliśmy się piwem. A przynajmniej ja😊.

Po opuszczeniu browaru grupa podzieliła się na zwolenników salsy i nocnych spacerów. Ja co prawda miałem ze sobą dwie partnerki ( nie licząc żony), ale wybrałem tę drugą opcję. Maciej zaproponował bardzo urokliwą trasę powrotu do hotelu, więc ten czas spędziliśmy bardzo przyjemnie. W hotelu grupa spacerowiczów i tancerzy znowu się połączyła i w hotelowym holu rozkręciła się niezła impreza. Filip dostarczył jeszcze większą piersiówkę, a i inni nie przyszli z pustymi rękoma. Hitem okazały się przepyszne larwy i inne owady, które naprawdę z wielkim smakiem spróbowałem……

Rano następnego dnia po spożyciu śniadania i spakowaniu się do autobusu wyruszyliśmy ku naszemu zaskoczeniu…. zwiedzać Pragę. I znowu Maciej dał radę. Szybka i treściwa trasa zakończyła się na końcowej stacji metra Cerny Most, gdzie czekał już na nas autobus.

Powrotna podróż przebiegała w dużo spokojniejszej atmosferze, ale było kilka ciekawostek. Np. Karol chciał zaadoptować kury Marka…..? a może to kury Marka chciały zaadoptować Karola??? Nie pamiętam. Pamiętam tylko, że rower Roberta robi trzy ślady, a mały lizak z marihuaną kosztuje 20 koron.

Na uwagę zasługuje obywatelska postawa uczestników wycieczki, którzy za wszelką cenę chcieli zdążyć na wybory. Żegnaliśmy się więc w autobusie, a po przyjechaniu do Kępna każdy niemal z piskiem opon ruszał w kierunku lokali wyborczych. My dotarliśmy o 20.58😊.

Nie można też pominąć naszego kierowcy Konrada, który z wielkim spokojem i wyczuciem prowadził autobus w obydwie strony.

Był to dla mnie bardzo udany wyjazd. Mogłem zresetować głowę i na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości. A to wszystko dzięki Wam Drodzy Współwycieczkowicze. Cieszę się też, że poznałem kilka nieznanych mi wcześniej osób. Wszyscy byliście bardzo pozytywni i bardzo dużo wnieśliście w to, aby cały wyjazd był tak radosny i sympatyczny.

A już tak naprawdę na koniec, to powiem Wam, że już myślimy gdzie by tu pojechać w przyszłym roku……

 

Wyniki naszych zawodników:

🏃‍♂️ Waldemar Małolepszy   ⌚ 01:36:19
🏃‍♂️ Łukasz Niechciał   ⌚ 01:37:50
🏃‍♂️ Marek Hendrys   ⌚ 01:39:57
🏃‍♂️ Tomasz Mądrzejewski   ⌚ 01:40:04
🏃‍♀️ Ewa Kupczak   ⌚ 01:43:35
🏃‍♂️ Karol Kremer   ⌚ 01:46:03
🏃‍♀️ Sandra Stramowska-Jarczewska   ⌚ 01:49:25
🏃‍♂️ Damian Małolepszy   ⌚ 01:52:22
🏃‍♀️ Magdalena Grycman   ⌚ 01:56:48
🏃‍♂️ Łukasz Grycman   ⌚ 01:56:48
🏃‍♂️ Piotr Moga   ⌚ 01:56:48
🏃‍♂️ Grzegorz Jańczak   ⌚ 02:00:27
🏃‍♀️ Justyna Krzyżańska-Moska   ⌚ 02:18:08
🏃‍♀️ Krystyna Ruda-Ertel   ⌚ 02:44:31

 

PS: Chyba wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że nigdy wcześniej nie biegliśmy po tak przepięknej, urokliwej i pełnej kibiców trasie. Zdecydowanie było... WARTO !!!

PS 2: Bardzo serdecznie dziękujemy przewodnikowi, który zrobił kawał dobrej roboty i nawet nam na koniec podziękował 😉 - polecamy Maciej Ulatowski - In nature

PS 3: Również dziękujemy bardzo i polecamy Przewóz osób Wieruszów Płuska Transport