Dałam radę, było pięknie i oczywiście za rok wracam, ale jeszcze nie wiem na jaki dystans 😜. Warto było zapierniczać dla tych emocji. Mimo bólu i kryzysów wiem, że ☝️ kocham ultra, w górach jest wszystko co kocham, grunt to dobra zabawa 🤣🤪. Dziękuję za towarzystwo na trasie Magdalenie Gos, Mateuszowi Zydorczak, Szymonowi Jabłońskiemu, Grzegorzowi Hoffmann za dobre słowo 😊. Gratulacje dla wszystkich startujących z klubu Sparta Ultra Team.
Mając mały zapas czasowy, postanowiłam powalczyć jeszcze trochę, choć temperatura była zabójcza 🌡☀️, a trasa z wieloma podejściami. Ostatni punkt Duszniki-Zdrój 113km - zapas czasu mocno się skurczył. Decyzja, czy walczyć o metę bez względu na limit, czy odpuścić?! Transport mam... podjęłam wyzwanie💪, postanowiłam to sprawdzić czy dam radę, rodzinka nie odpuszczała, całym sercem ❤️ ze mną. Po drodze ochłodzenie wodą ze studni, kopniak na szczęście i widzimy się na mecie 😉 za 4h🙈. Już wiedziałam, że to zrobię ♥️. Było wszystko, za co kocham ultra - długie podejścia, fantastyczne zbiegi, piękny zachód i wschód słońca, księżyc, gwiazdy, ból, upał, kryzysy i parcie do mety bez względu na wszystko. Na ostatnie 3 km przed metą przyszły siły nawet na bieg, taka radość w sercu ❤️. Na metę wbiegłam 20 minut przed limitem 💪.
Od 30 km czułam, że to nie ten dzień, że nie dam rady, to były chwile zwątpienia. Na 50 km - Międzygórze podjęłam decyzję o zakończeniu biegu 🙄. Pęcherze na stopach i ból kolan poniewierały mną... Pierwszy raz miałam odwagę tak myśleć... ale dobre duszki czuwały nad moją głową 😇, ponieważ okazało się, że z tego punktu nie mam jak wrócić 🤷♀️.Więc noga za nogą i do przodu do kolejnego punktu, czyli przepak na 68 km.
Po drodze dużo myśli i analiz. Tam zmiana butów, zabiegi "spa" na stopach 🤣, ciepły posiłek, a głowa podpowiada - dalej do przodu, do następnego punktu 😉. Taką technikę obrałam, skupiłam się na odcinkach trasy, a nie na mecie, której nie brałam pod uwagę. Gdy doszłam do 100km, byłam przeszczęśliwa, pomyślałam - OK, wystarczy, dałam radę... ale moje wsparcie: Łukasz, Majka i Zosia pojawili się na trasie 🥰🤩 i dodali mi tyle sił, otuchy i buziaków, że obudziły się we mnie resztki ducha walki.
Trasa biegła od Lądka-Zdroju, gdzie na pierwszych kilometrach użądliła mnie osa 🐝 i przez kolejne 2 godziny przeszywał mnie ogromny ból i pieczenie po ukąszeniu. Następnie Kowadło, Rudawiec, Śnieżnik, który mocno dał popalić, a kolana zapamiętały długi zbieg po kamieniach. Jagodna - podejście, które nie miało końca, a ja byłam bez towarzystwa, tak więc samotnie podziwiałam wschód słońca 🥰. Zieleniec - podejście, na którym nie było tak strasznie jak mówili 😜, Orlicę, aż do Kudowy-Zdroju.
Minęły już 2 tygodnie od startu w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich w Lądku-Zdroju. W czwartek 18 lipca wraz z liczną grupą Spartan stanęłam na linii startu biegu Super Trail 132km z przewyższeniem +/-4025m.