O moim biegu ultra zrobiło się głośno w mieście i moja miejscowa grupa sportowa "Wołczyńska Akademia Sportu" wsparła mnie, aby wszystko przebiegło sprawnie 😊 za co również bardzo dziękuje 😊. Porażka nie załamuje, ona pomaga podnieść się silniejszym ❤️.
Jestem z Siebie dumna, że nie złamał mnie inny powód, jak kontuzja czy odciski. Wiem na pewno, że wrócę tutaj jeszcze wyrównać rachunki, bo góry nie uciekną ❤️. Kocham ultra. Kocham ludzi, których tam spotykam i kocham Spartę za siłę jaką dają aby gnać do przodu 😁😁.
Po drodze spotkałam masę miłych, fantastycznych ludzi jak za każdym razem. Trasa i widoki za każdym razem piękne, kocham tam biegać ... na około 100-ym kilometrze w Zieleńcu zapadła decyzja, że na 130 km kończymy. Zdecydował mały zapas czasowy przed limitem i rozum, pomimo że serce i nogi pchały do przodu. Ciężko jest zejść z trasy, ale warto słuchać siebie i wrócić mocniejszym i silniejszym... Rezygnacja na 130 km to dobra decyzja, uchroniła mnie przed załamaniem i kryzysem.
Trasa była mi znana bardzo dobrze, rok temu robiłam 130 km a dwa lata temu 110 km, więc wiedziałam co gdzie mnie czeka 😊, aczkolwiek to nie pomagało w niczym, no bo i tak bolało... Pogoda od samego rana dawała o sobie znać, słońce grzało bardzo mocno.
Start został przesunięty z godz. 18:00 na 15:00, niby dobrze, bo więcej biegu za dnia... ale jak się okazało nie pomogło wcale 🙈. Biegło się dobrze, w dobrym tempie, ale jednak słońce wygrywało. Poczekałam na mojego przyjaciela biegowego na 20/25 km i tak cały czas lecieliśmy razem.
Od startu w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich w Lądku-Zdroju minęły niecałe dwa tygodnie. Po takim czasie jestem gotowa na relację. W tym roku wystartowałam na dystansie Biegu 7 Szczytów czyli 240 km. Towarzyszyli mi mój brat Rafał i przyjaciel biegowy Wojtek.